Rozdział 6: Nieproszony gość
Selim
obudził się z głośnym krzykiem. Rozejrzał się po pokoju, w którym się znajdował
i zauważył, że już nie jest w swojej posiadłości. Niestety nie zauważył nigdzie
swojego nowego lokaja, czym trochę się wystraszył. Rozejrzał się dokładniej po
ścianach w poszukiwaniu zegarka. Jest! Zegar wskazywał godzinę drugą w nocy.
Chłopiec był zdziwiony tym, że obudził się akurat o tej porze. Nigdy wcześniej
mu się to nie zdarzało.
- Deidara!!
Cisza…
- Deidara!
Gdzie jesteś?
Znowu cisza…
- Deidara,
proszę Cię, przyjdź do mnie… To nie jest śmieszne… Boję się…
W domu nadal było słychać tylko
Selima. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi i naprawdę bał się coraz bardziej. Łzy
same zaczęły spływać mu po policzkach. Nie chciał płakać, w końcu obiecał to
Deidarze. Ale jego lokaja nigdzie nie było. Chłopiec postanowił wyjść z łóżka i
pójść go poszukać. Wyszedł z pokoju i nagle zobaczył czyjś cień do drugiej
stronie korytarza. Nie wytrzymał i krzyknął ze strachu. Cień natychmiast ruszył
w jego stronę. Panicz chciał uciec, ale za bardzo się bał, żeby móc się ruszyć.
Przez chwilę stracił cień z oczu i już po chwili poczuł, że ktoś zatyka mu usta
ręką. Zaczął się szamotać, ale był za słaby.
- Paniczu,
spokojnie, to tylko ja, Deidara. Zaraz Ci wszystko wyjaśnię, tylko obiecaj nie
krzyczeć.
Selim kiwnął głową na znak, że
rozumie.
- Dobrze.
Pójdziemy na razie do twojego pokoju i tam wszystko Ci wyjaśnię.
Weszli do pokoju i lokaj natychmiast
zamknął drzwi na klucz.
- Dobrze, tu
powinniśmy być bezpieczni.
- Dei, co się
dzieje? Dlaczego się skradałeś?
- Wybacz,
paniczu, mamy w domu nieproszonego gościa. Chciałem go wykurzyć zanim się
obudzisz i cokolwiek zauważysz, ale przeciwnik jest przebiegły.
- Jak to,
nieproszonego gościa? Co to ma znaczyć? Nie mów mi, że nie ma tutaj żadnych
alarmów.
- No,
niestety, ale nie ma.
- Powinieneś
mnie obudzić.
- Chciałem
tego uniknąć. Ta osoba szuka właśnie Ciebie, jak przypuszczam. Nie mogę
pozwolić, by coś Ci się stało.
Po tych słowach Selim się
zarumienił.
- Całe szczęście, że jest ciemno. Przynajmniej Deidara tego
nie zauważy.
Lecz Deidara domyślił się, co się
stało i nagle zaczął się śmiać.
- Z czego się
śmiejesz?
- Wybacz,
paniczu, nie mogłem się powstrzymać.
- Śmiejesz
się ze mnie?! Niby dlaczego? Co ja takiego śmiesznego zrobiłem?
- Nic
szczególnego, po prostu jesteś słodki.
Deidara nawet nie zdał sobie sprawy,
że powiedział to głośno. Selim stanął jak wryty. Nie wiedział co ma powiedzieć.
- Coś się
stało, paniczu?
- Ty…
powiedziałeś przed chwilą, że „jestem słodki”? Mówiłeś poważnie?
- J-ja… Nie
to miałem na myśli… Chciałem tylko…
- Przestań, Twoje
wymówki na nic się nie zdadzą. Wiem, co słyszałem i nie wymigasz się teraz w
żaden sposób.
Selim znowu się zarumienił. Jednak
tym razem z innego powodu… Podszedł do Deidary, stanął na palcach i go
pocałował. Było to jedynie delikatne muśnięcie, ale lokaj i tak poczuł się jak
w siódmym niebie. Poczuł, że on również zaczyna się czerwienić.
- Jesteś naprawdę słodki, mój lordzie. Kocham cię…
- P-paniczu!
Dlaczego to zrobiłeś?
- Myślisz, że
tylko Tobie wolno całować mnie znienacka?
- N-nie, ale…
Nagle
rozległ się głuchy odgłos uderzenia w drzwi. Lecz nie było to uderzenie ręką…
Ktoś starał się wyważyć drzwi przy pomocy siekiery.
- Cholera,
byliśmy za głośno. Znalazł nas.
- Co teraz
zrobimy, Dei?
- Jeszcze nie
wiem, ale chyba będziemy musieli uciec oknem.
- Coo?! Nie
mam mowy! Ja mam lęk wysokości! W życiu nie wyskoczę oknem!
- Nawet
jeżeli to okno jest tuż nad ziemią?
- Nawet
wtedy.
- W takim
układzie będę musiał Cię z niego wypchnąć, mój lordzie.
Podszedł do Selima i złapał go w
pasie. Chłopiec próbował się bronić, ale nic mu to nie dało. Deidara był dla
niego zbyt silny.
Lokaj podszedł do okna, otworzył je
i posadził na nim panicza.
- Paniczu,
spójrz, tutaj jest naprawdę bardzo nisko.
- Widzę, ale
i tak nie mam zamiaru skakać z okna.
- Ech, miałem
nadzieję, że nie będę musiał tego robić…
Deidara ledwie wypowiedział te
słowa, zepchnął panicza z okna i wyskoczył zaraz za nim.
- Ała!
Kretynie! Mogłem sobie coś złamać!
- Hahaha! Ale
przecież nic Ci się nie stało, prawda?
- N-no, chyba
nie… Ale to nie zmienia faktu, że nie powinieneś tak robić. Mogłeś mnie chociaż
uprzedzić.
- Przepraszam
i proszę o wybaczenie, paniczu.
- Głupek…
Po tych słowach Selim znowu
pocałował swojego lokaja. Tym razem żadnemu nie udało się ukryć zmieszania i
rumieńców na twarzach. Uśmiechnęli się do siebie i… I nagle drzwi wyleciały z
zawiasów.
- Musimy
uciekać, paniczu.
- Tak, masz
rację, inaczej skończymy tak jak te drzwi...
co za dupek ściga selima^^XD ale się robi gorąco między tą dwójką :D:D
OdpowiedzUsuńczekam na next :D:D
Ajajaj, bosko, robi się gorąąąąąąąącoooooo xD
OdpowiedzUsuńForsaken12345
Hahah No fakt ;)
Usuń