Rozdział 7: Nierówna walka
I
zaczęli biec przed siebie co sił w nogach. Biegli, co jakiś czas skręcając w
różne uliczki, po to, żeby zgubić ewentualny pościg. Wbiegli w kolejną z
uliczek i nagle zobaczyli postać w długim płaszczu z kapturem i z siekierą w
ręku. Domyślili się, że to ich nieproszony gość. Ale nie mieli pojęcia jak on
ich wyprzedził. Selim odwrócił się, żeby uciec z tej uliczki, ale okazało się,
że ich napastnik nie był sam. Lokaj i chłopiec znajdowali się teraz w
potrzasku.
- Dei, mamy
kłopot… Przyszli jego „koledzy” i wątpię, aby pozwolili nam pójść sobie.
- Nie jest
dobrze, paniczu. Ja spróbuję odwrócić ich uwagę, a Ty uciekniesz.
-
Nie! Nie zostawię Cię tu samego z nimi!
- Ha ha ha!
Cóż za wzruszająca scenka! Nie dacie nam rady, więc lepiej się poddajcie.
- Paniczu,
mam pomysł…
- Jaki?
- Możesz
aktywować pieczęć, wtedy role się odwrócą. Pamiętaj, że jestem demonem, oni nie
mają ze mną szans.
- No nie
wiem. Nie wydaje mi się, żeby było dobrym pomysłem ujawnianie się przed nimi.
- Spokojnie,
nikt się o tym nie dowie, ponieważ nie zamierzam pozostawiać ich przy życiu.
- Co? Nie
możesz ich zabić!
- Paniczu, nie krzycz tak. Jeżeli ich nie
zabiję mogą przyjść znowu.
- Ale…
- Po prostu
zamknij oczy, a ja się wszystkim zajmę. Jak już się z nimi rozprawię, zabiorę Cię
stąd i powiem Ci kiedy będziesz mógł otworzyć oczy, dobrze?
- Chyba nie
mam wyjścia. Muszę się zgodzić na to, co chcesz zrobić. Tylko, że… Ja nie umiem
jeszcze aktywować tej pieczęci, nie powiedziałeś mi, jak to się robi.
- Ah! No tak,
racja. Wybacz mi, paniczu, to niedopatrzenie z mojej strony. Wystarczy, że
skupisz się na pieczęci i wydasz mi dowolny rozkaz.
- Dobrze.
Selim skupił się na pieczęci
najmocniej jak umiał.
- Rozkazuję Ci
zabić ich!
Tak właśnie brzmiał rozkaz Selima. W
tym momencie nie liczyło się nic innego jak pozbycie się wrogów. Zamknął mocno
oczy, z których mimowolnie pociekły mu łzy. Był zły, że przez niego zginą
ludzie, ale z drugiej strony oni też chcieli go z pewnością zabić. Wbrew
zakazowi Deidary, otworzył oczy. Jego lokaj był nie do poznania. Miał
szpiczaste uszy, dzikie i pełne żądzy mordu spojrzenie oraz niezbyt przyjemny
uśmiech na twarzy. Wyglądał strasznie.
- Wygląda zupełnie jak demon… Ah. No tak, zapomniałem,
przecież on jest demonem, moim demonem…
I nagle Selim się uspokoił. Przecież
to jego lokaj, jego przyjaciel, nic mu nie grozi. Teraz jest już bezpieczny.
Nareszcie
obaj mogli odetchnąć z ulgą. Nikt już im nie zagrażał, przynajmniej tak się im
zdawało… Po chwili jednak usłyszeli głosy dobiegające z sąsiedniej uliczki. Tak
jak Deidara się domyślał, niestety byli to przyjaciele jego ofiar. Wziął więc
Selima na ręce i zaczął uciekać z ponadludzką prędkością. Nieprzyjaciele nawet
ich nie zauważyli.
Porzycz mi Deidare tak tylko na kilka dni żeby mogła kilka szm....t troszeczkę uszkodzić ^^ fajnie że zdążyli im uciec ^^
OdpowiedzUsuńNie pożyczę Ci Dei'a... :P Jest mój xD
Usuń