czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział 7


Rozdział 7: Nierówna walka

I zaczęli biec przed siebie co sił w nogach. Biegli, co jakiś czas skręcając w różne uliczki, po to, żeby zgubić ewentualny pościg. Wbiegli w kolejną z uliczek i nagle zobaczyli postać w długim płaszczu z kapturem i z siekierą w ręku. Domyślili się, że to ich nieproszony gość. Ale nie mieli pojęcia jak on ich wyprzedził. Selim odwrócił się, żeby uciec z tej uliczki, ale okazało się, że ich napastnik nie był sam. Lokaj i chłopiec znajdowali się teraz w potrzasku.

- Dei, mamy kłopot… Przyszli jego „koledzy” i wątpię, aby pozwolili nam pójść sobie.

- Nie jest dobrze, paniczu. Ja spróbuję odwrócić ich uwagę, a Ty uciekniesz.

- Nie! Nie zostawię Cię tu samego z nimi!                                

- Ha ha ha! Cóż za wzruszająca scenka! Nie dacie nam rady, więc lepiej się poddajcie.

- Paniczu, mam pomysł…

- Jaki?

- Możesz aktywować pieczęć, wtedy role się odwrócą. Pamiętaj, że jestem demonem, oni nie mają ze mną szans.

- No nie wiem. Nie wydaje mi się, żeby było dobrym pomysłem ujawnianie się przed nimi.

- Spokojnie, nikt się o tym nie dowie, ponieważ nie zamierzam pozostawiać ich przy życiu.

- Co? Nie możesz ich zabić!

 - Paniczu, nie krzycz tak. Jeżeli ich nie zabiję mogą przyjść znowu.

- Ale…

- Po prostu zamknij oczy, a ja się wszystkim zajmę. Jak już się z nimi rozprawię, zabiorę Cię stąd i powiem Ci kiedy będziesz mógł otworzyć oczy, dobrze?

- Chyba nie mam wyjścia. Muszę się zgodzić na to, co chcesz zrobić. Tylko, że… Ja nie umiem jeszcze aktywować tej pieczęci, nie powiedziałeś mi, jak to się robi.

- Ah! No tak, racja. Wybacz mi, paniczu, to niedopatrzenie z mojej strony. Wystarczy, że skupisz się na pieczęci i wydasz mi dowolny rozkaz.

- Dobrze.
             
            Selim skupił się na pieczęci najmocniej jak umiał.

- Rozkazuję Ci zabić ich!
             
            Tak właśnie brzmiał rozkaz Selima. W tym momencie nie liczyło się nic innego jak pozbycie się wrogów. Zamknął mocno oczy, z których mimowolnie pociekły mu łzy. Był zły, że przez niego zginą ludzie, ale z drugiej strony oni też chcieli go z pewnością zabić. Wbrew zakazowi Deidary, otworzył oczy. Jego lokaj był nie do poznania. Miał szpiczaste uszy, dzikie i pełne żądzy mordu spojrzenie oraz niezbyt przyjemny uśmiech na twarzy. Wyglądał strasznie.

- Wygląda zupełnie jak demon… Ah. No tak, zapomniałem, przecież on jest demonem, moim demonem…
            
            I nagle Selim się uspokoił. Przecież to jego lokaj, jego przyjaciel, nic mu nie grozi. Teraz jest już bezpieczny.
             
            Nareszcie obaj mogli odetchnąć z ulgą. Nikt już im nie zagrażał, przynajmniej tak się im zdawało… Po chwili jednak usłyszeli głosy dobiegające z sąsiedniej uliczki. Tak jak Deidara się domyślał, niestety byli to przyjaciele jego ofiar. Wziął więc Selima na ręce i zaczął uciekać z ponadludzką prędkością. Nieprzyjaciele nawet ich nie zauważyli.

2 komentarze:

  1. Porzycz mi Deidare tak tylko na kilka dni żeby mogła kilka szm....t troszeczkę uszkodzić ^^ fajnie że zdążyli im uciec ^^

    OdpowiedzUsuń