Rozdział 19: Kryjówka
Deidara
zaczynał się martwić. Wiedział, że musi iść pomóc paniczowi, ale z drugiej
strony chciał się dowiedzieć kim jest nieznajomy. Nie mógł przecież zapytać o
to wprost, bo tamten z pewnością nie chciał by odpowiedzieć na postawione
pytanie. A podstępem też nie mógł wyciągnąć tego z obcego demona, bo nie
wiedział jak jest on silny, a nie chciał narobić sobie nowych wrogów.
Lokaj
jeszcze długo stałby tak zamyślony, gdyby nie jego nowy towarzysz, który
postanowił rozpocząć rozmowę.
- Jestem niemile zaskoczony, iż tak
szybko o mnie zapomniałeś… bracie. Po tym co zrobiłeś… To Ty powinieneś szukać
mnie i prosić o przebaczenie.
- Bracie?!
Prosić o przebaczenie…?
Nagle
Dei przypomniał sobie kim jest ten demon, przypomniał sobie również fatalne
wydarzenie, które tamten najwyraźniej miał mu za złe. I nic dziwnego, w końcu
to przez Deidarę dostał się w ręce naukowców, którzy zrobili sobie z niego
królika doświadczalnego.
- Ja… Nie wiem co mam powiedzieć…
Przepraszam… Nie miałem wtedy pojęcia, że oni mnie śledzą.
Lokaj
po raz pierwszy naprawdę żałował tego co zrobił, po raz pierwszy był na siebie
wściekły. Po raz pierwszy było mu naprawdę głupio, co więcej, było mu przykro. Tak,
nawet ten demon posiadał jakieś ludzkie uczucia. I właśnie teraz wszystkie
zaczęły się z niego wylewać. Demon głośno zaszlochał.
- Dei? Wszystko w porządku?
- N-nie… To p-przeze mnie w-wpadłeś w
łapy tych p-podłych na-naukowców… A ja zamiast… zamiast Ci pomóc u-uciekłem z m-miasta…
Nie rozumiem jak mogłem być wtedy tak głupi żeby zostawić młodszego brata na
pastwę losu.
- Widzę, że wreszcie zrozumiałeś to
wszystko. Szkoda, że dopiero po tylu latach… Ale, jak to mówią ludzie, lepiej
późno niż wcale, prawda, braciszku?
Młody
demon robił się coraz bardziej arogancki, a Dei nie miał już nawet siły płakać.
Czuł się tak beznadziejnie jak jeszcze nigdy dotąd. Miał ochotę rzucić się na
brata i go przytulić, ale wiedział, że tamten nie wybaczy mu i spróbuje go
wtedy zabić. Zabić… Właśnie. To słowo utkwiło w głowie lokaja.
- Ani się waż zbliżyć do mojego
panicza!
- Ohoho Widzę, że wreszcie przejrzałeś
na oczy. Tak, dokładnie to chcę zrobić. Odbiorę Ci tego Twojego rozpieszczonego
paniczyka i przejmę kontrolę nad jego duszą.
- Hahahaha Jeżeli chcesz zrobić tylko
tyle to śmiało. Ale nic w ten sposób nie uzyskasz. Nie przejąłem jeszcze
kontroli nad jego duszą, na razie jesteśmy związani tylko kontraktem.
- Siedzisz z tym dzieciakiem już tak
długo, a jeszcze nie przejąłeś nad nim kontroli?! Amaimon miał rację – jesteś do
niczego! Przynosisz hańbę nam, demonom. Nie ma z Ciebie żadnego pożytku.
- Nie uważasz, że nie powinieneś tak
unosić się wobec starszego brata? Amaimon to, Amaimon tamto. Mam już dosyć tego
gnojka. Gdzie się nie pojawi tam miesza demonom i ludziom w głowach. A wy
wszyscy jesteście tak łatwowierni i podatni na jego słowa… To żałosne. Wy
wszyscy jesteście żałośni. A jeżeli chodzi o pożytek dla demonów… Porzuciłem to
już dawno. Teraz działam sam, nie dotyczą mnie prawa demonów, nie podlegam im
już od kilkudziesięciu lat. Jak widać nie jesteś zbyt dobrze poinformowany…
Oba
demony miały już siebie dosyć. Gdyby nie to, że Dei znowu poczuł, że Selim go
wzywa z pewnością zaczęliby zaraz walczyć.
- Wybacz, wzywa mnie mój pan. Muszę
iść.
Dei
ukłonił się nisko, odwrócił się na pięcie i pobiegł w stronę budynku. Ostrożnie
uchylił drzwi, rozejrzał się i… poczuł, że ktoś kopnął go w łydkę. Kopnięcie
było na tyle silne, że lokaj upadł. Odwrócił się i zobaczył swojego brata, choć
miał nadzieję, że to ktoś z Wilków.
- Hahah Myślałem, że mówię to wszystko
poważnie? Chyba musiał bym zwariować żeby zwrócić się przeciwko własnemu bratu.
Przez długi czas byłem wściekły na Ciebie za to, że mnie wtedy zostawiłeś,
chciałem znaleźć Cię i zabić. Ale teraz, gdy stoję naprzeciw Ciebie… Nie, nie
potrafię zrobić tego.
Demony
rzuciły się sobie na szyje. Deidara był jednocześnie zaskoczony i bardzo
szczęśliwy, że wszystko potoczyło się właśnie w ten sposób. Trwali w tym
uścisku do czasu, aż lokaj znowu nie poczuł, że Selim go potrzebuje.
- Przepraszam, naprawdę muszę już iść.
- Zaczekaj. Idę z Tobą. Nie chcę żebyś
mnie znowu zostawił w tyle.
- Dobrze. Ale będę Cię miał na oku,
pamiętaj.
- Ojejku… Ty wziąłeś to wszystko na
poważnie? Przecież ja tylko żartowałem. Nie zrobię nic Twojemu paniczowi, nie
martw się o to. Sam chciałbym znaleźć sobie pana, ale moim priorytetem było
odnalezienie Ciebie. Teraz będę mógł spokojnie skupić się na sobie.
- Lepiej nie skupiaj się na sobie tak
bardzo, bo jeszcze popadniesz w samouwielbienie.
- Pilnuj swojego nosa, braciszku. A
teraz idźmy po tego Twojego paniczyka, bo jeszcze się tam posika ze strachu.
Obaj
się zaśmiali i ruszyli w drogę. Ledwie przekroczyli próg drzwi, a Deidara już
zdążył dowiedzieć się o tym, że tuż za drzwiami znajdowały się schody. Spadł po
nich z głośnym hukiem. Gdy już znalazł się u stóp schodów odetchnął z ulgą.
- Już myślałem, że te schody nigdy się
nie skończą…
Brat
pomógł mu wstać i weszli w głąb budynku. Drogę oświetlały im nieliczne pochodnie,
dlatego też musieli wytężył wszystkie siły i zmysły żeby nie wpadać co chwila
na ściany. Korytarz był bardzo kręty, ale jak na razie nie minęli ani jednych drzwi.
Zaczęli się zastanawiać, czy cały ten budynek nie jest jakimś ogromnym, podziemnym
labiryntem. W chwili, gdy o tym pomyśleli naprzeciw nich pojawiły się drzwi.
- Dei… Nie podoba mi się to. Jeszcze
chwilę temu nie było tutaj żadnych drzwi.
- Uspokój się. Jestem pewny, że to
jakiś system zabezpieczający. Drzwi pewnie są ukryte w ścianie i można je
zobaczyć dopiero, gdy podejdzie się odpowiednio blisko.
- No tak. Pewnie masz rację.
- Nie ufasz starszemu bratu?
- Ufam. Pomimo wszystko ufam.
- To dobrze. A teraz idźmy dalej.
Otworzyli
drzwi. Spodziewali się, że ktoś ich zaatakuje. Ale za drzwiami nie było nikogo.
Był tylko krótki, ciemny korytarzyk. Na jego końcu znajdowały się kolejne
drzwi. Podeszli do nich i je otworzyli, znowu oczekując jakiegoś ataku. Ale nic
takiego się nie stało. Zaczynali się już niepokoić. Weszli do środka. Kolejny
korytarz. I kolejne drzwi. Deidara powoli zaczynał się niecierpliwić, gdy nagle
usłyszał głos Selima. Głos wyraźnie dobiegał zza ściany, przez którą nie można
było się przedostać. Musieli iść dalej. Lokaj miał nadzieję, że teraz za
drzwiami znajdzie wreszcie swojego panicza. Ale pomylił się. Za tymi drzwiami
znajdował się duży, pokój. Panował w nim półmrok. Po prawej stronie, w rogu
stało łóżko. Duże łóżko prześcielone zakrwawioną pościelą. A między ścianą a
łóżkiem jakaś skulona postać. Deidara zaczął się rozglądać po reszcie pokoju. I
nagle doznał olśnienia. Łóżko. Zakrwawiona pościel. Postać ukryta w kącie.
- Selim, to Ty?
Postać
wydała z siebie ciche piśnięcie.
- Nie podchodź!
Teraz
Dei nie był taki pewny, czy to na pewno był jego panicz. On nigdy nie wydałby z
siebie takiego piśnięcia. Musiałby zostać zgwałcony… No tak… I w tym momencie
lokaj pędem rzucił się w stronę chłopca. Chciał go stamtąd wyciągnąć, ale Selim
zaczął go kopać i gryźć więc musiał się wycofać.
- Dei, co teraz zrobimy?
- Musimy go tutaj na razie zostawić. Trzeba
się rozejrzeć, czy nie ma tu gdzieś jakichś pułapek. Bo nie chce mi się wierzyć,
że zostawili go tak bez żadnej straży.
- Co mają pułapki do straży…?
- To, że jeżeli nie ma tu nikogo to na
pewno zastawili jakieś pułapki żeby nie siedzieć tutaj z nim.
- Aaa No rozumiem. Ale nie widzę tu
żadnych innych drzwi, oprócz tych, którymi tu weszliśmy. A po drodze przecież
nie było żadnych pułapek. Czyli musimy wypatrywać zagrożenia w tym pokoju.
- Masz rację. Ja rozejrzę się koło
Selima. Przy okazji spróbuję go wyciągnąć zza tego łóżka.
- Dobrze. W takim razie ja sprawdzę
resztę pokoju.
Każdy
z demonów poszedł w swoją stronę. Deidara znowu ruszył w stronę Selima, który
na sam jego widok wcisnął się jeszcze głębiej za łóżko.
- Selim, paniczu… Dlaczego odsuwasz się
ode mnie? Przecież chcę Ci pomóc, wiesz o tym. Przyszedłem tu po Ciebie, bo
mnie wzywałeś.
- Nie zbliżaj się!
- Dlaczego?
- Ty idioto! Nie rozumiesz?
- No właśnie nie…
- Nie mogę się ruszyć, bo to uruchomi
pułapki. Więc zostaw mnie w spokoju i pomóż... Zaraz… Kto to jest?
- To mój młodszy brat, Astaroth.
Selim
nie miał pojęcia o co chodzi Deidarze, ale nie przejmował się tym. Jedyne czego
chciał to wrócić do domu, by móc w spokoju przytulić się do lokaja.
- Czy nie mógłbyś choć raz przedstawić
mnie moim pełnym imieniem?!
- No proszę Cię… Nie mamy teraz czasu
na to.
- Moje imię nie jest tak długie byś nie
mógł mnie normalnie przedstawić… Ale nie to nie. Sam się przedstawię.
Astaroth
podszedł to Selima, przykucnął koło niego, wywracając przy tym brata i zaczął
mówić.
- Witaj. Moje imię brzmi Astaroth Alois
Melo Belphegor. Jestem młodszym bratem tego nieokrzesanego i niewychowanego
demona.
W
tym momencie młody demon otrzymał siarczysty policzek od panicza.
- Nigdy nie waż się tak mówić o
Deidarze. Wcale taki nie jest. Ale Ty najwyraźniej nie znasz go na tyle dobrze,
by to wiedzieć.
Łzy
powoli spływały po policzkach Astarotha, ale on starał się je powstrzymywać. Jednak
jego brat zdążył to już zauważyć.
- Paniczu, zbyt surowo potraktowałeś
mojego brata. Obaj zawsze się w ten sposób przedrzeźnialiśmy, ale nigdy nie mówiliśmy
takich rzeczy na serio. To tylko takie wygłupy.
- Wygłupiać mogą się dzieci, a nie
dorośli. A już tym bardziej nie demony.
- U nas jest trochę inaczej. Ale
odłóżmy to na później. Teraz trzeba Cię stąd wydostać. Wiesz może gdzie poszły
Wilki?
- Nie mam pojęcia, ale mówili coś, że
zostawią mnie na głodzie przez kilka dni… Więc mamy dość dużo czasu żeby stąd
uciec.
- No tak, racja. Ale nie powinniśmy
zwlekać, bo mogą tu przysłać kogoś z nich żeby sprawdzić, czy nadal tu jesteś.
Astaroth
zaczął się rozglądać za pułapkami i niechcący wpadł na jedną z nich. Tuż przed twarzą
świsnęło mu błyszczące ostrze, które pojawiło się znikąd. Na szczęście nic mu
się nie stało. Teraz przynajmniej wiedział, że musi mieć oczy wkoło głowy.
- Młody, uważaj bardziej, bo wolałbym
mieć Cię w jednym kawałku.
- Staruszek się odezwał. Jasne, jasne.
Ty też uważaj.
- To było niemiłe. Ja tu będę
kombinować jak wyciągnąć Selima. Ty się skup na pułapkach.
- Dlaczego ja sam mam się zajmować
pułapkami? To nie fair.
- Bo tak wypadło. Pomógł bym Ci, ale
muszę uwolnić panicza. W końcu po to tu przeszedłem.
Młodszy
demon dał za wygraną. Nie miał siły ani ochoty na kłótnię z bratem. Chciał już
stąd wyjść, czuł się tutaj źle, nieswojo. Czuł, że coś jest nie tak. Tak jakby
coś go otaczało. Coś dużego. Olbrzymiego wręcz. I bardzo potężnego. Jak jakiś
bezcielesny demon. Tak, to był właśnie przywódca sekty Wolves, Ich bóstwo i pań
zarazem. Ale Dei, Astaroth i Selim nie mieli pojęcia, że znajdują się właśnie w
jego norze. Jednak niedługo mieli się o tym przekonać. Astaroth postanowił
podzielić się swoimi przeczuciami z pozostałymi.
- Dei, Selim… Mam wrażenie jakbyśmy
siedzieli w norze jakiegoś ogromnego, nie mającego ciała demona… Nie podoba mi
się to…
- Och Co Ty nie powiesz. Obaj z Deiem
już dawno na to wpadliśmy. Ja to wiedziałem odkąd mnie tu zamknęli.
- I nic Ci się jeszcze nie stało? Czego
ten demon może chcieć?
- On chce ofiary. Ale nie ze mnie, a ze
swoich wyznawców. Zabiliście może ich trochę na dworze? Jeżeli tak to trzeba
będzie ich tutaj przenieść i będzie po kłopocie. No dobra… Nasz duży kolega się
uspokoił więc mogę się wreszcie stąd wygramolić.
Selim
wyszedł ze swojej kryjówki i niepewnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Otworzył
je. Nic się nie stało. Mogli iść dalej. Najwyraźniej obietnica wrzucenia tu
trupów podziałała. Cała trójka przyjaciół bez problemu wyszła na zewnątrz. Deidara
i Astaroth wzięli się za przenoszenie trupów, a Selim schował się w krzakach, w
razie gdyby Wilki wróciły.
Po
niecałej godzinie demony skończyły przenosić ciała znajdujące się w okolicy. Deidara
wziął panicza na ręce i ruszyli w drogę.
- Dei, musimy iść najpierw do
posiadłości Ciela, a dopiero później do mojej posiadłości.
- Dobrze, rozumiem.
Okolica była spokojna. Demonom wydawało się, że jest aż nazbyt spokojnie, ale nie potrzebnie się martwili. Nikt ich nie obserwował, nikt ich nie gonił ani nie śledził. Mogli więc spokojnie wyjść już z lasu i iść dalej przed siebie.
Dłuższ rozdział. Lubię to :3 ogólnie rzecz biorąc podoba mi się to opowiadanie. Jest troche podobne do Kurosza alw też fajne x3
OdpowiedzUsuńMogłabyś mnie poinformować o nowym rozdziale w komentarzu na moim blogu? aikohori.blogspot.com
Z góy dziękuję i pozdrawiam r
Aiko Hori
Owszem, dłuższy. Natchnęło mnie po prostu i się rozpisałam :P No tak, jest podobne. Ale jeszcze parę rozdziałów i podobieństw raczej już nie będzie.
UsuńJasne, nie ma sprawy ;)
Również pozdrawiam :)
Jej normalnie kocham cię za ten rozdział :* coś mi się zdaje że selim nie lubi brata deia xD czekam na next ^_^
OdpowiedzUsuńCatherina ^_^
O. A dlaczego? XD No raczej go nie lubi, głupek. I tak to chyba zostawię. Chcę trochę w tym wszystkim namieszać :P
UsuńJak to dla czego że dodałaś rozdział i że jest FANTASTYCZNY xD
UsuńCatherina
Aaa No ok. Dodałam, bo mnie ktoś poprosił, a naszła mnie akurat wena przy okazji. No to się cieszę :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń