Rozdział 18: Odsiecz
Deidara, w
momencie, gdy poczuł, że panicz go wzywa, wybiegł z posiadłości Ciela. Książę
nie zdążył nic powiedzieć. Po chwili zawołał swojego kamerdynera, rozkazał mu
wyprowadzić powóz i gonić Deidarę.
Lokaj biegł
przed siebie niczym oszalały, biegł najszybciej jak umiał. Powoli zaczął
wbiegać do lasu, gałęzie smagały jego twarz. Ale wiedział, że musi się
spieszyć, inaczej może stracić kontakt z Selimem. Możliwe, że nie dotarłby
wtedy na czas, a było to dla niego bardzo ważne. Nie mógł przecież pozwolić, by
coś stało się jego paniczowi. Przeszkodziło by to w jego, prawie doskonałym,
planie…
Ciel i jego
kamerdyner nie byli w stanie jechać dostatecznie szybko, by dogonić Deidarę.
Książę musiał zdać się na lokaja swojego przyjaciela. Jednak pomimo tego, że
wiedział, że nie jest w stanie nic zrobić, jego umysł był pełen obaw. Nie mógł
mieć przecież pewności, że Deidara nie jest jednym z prześladowców Selima…
Natychmiast
odrzucił tą myśl. To było niemożliwe, widział przecież, że lokaj martwi się o
swojego pana. Nie mógł przecież tego udawać… Chociaż z drugiej strony, Dei był
demonem, a one nie posiadają uczuć. Ale, pomimo wszystko, Ciel wiedział, że nie
ma innego wyjścia jak mu zaufać. Ten potwór był jego ostatnią nadzieją…
Zdawało
się, że drzewa starają się przeszkodzić Deidarze w dotarciu do Selima. Zarośla
stawały się coraz gęstsze, lokajowi coraz trudniej było się przez nie
przedzierać, nie mówiąc już o próbie biegnięcia. Zaczynał wpadać ze wściekłość,
gdy nagle pomiędzy gałęziami zauważył kilku ludzi chodzących dookoła jakiegoś
niskiego budynku. Demon natychmiast się domyślił, że to tu musi się znajdować jego
panicz, a oni mają go powstrzymać przed dotarciem do niego. Był jednak tak
zdeterminowany, że nic nie było w stanie mu przeszkodzić. Przykucnął w krzakach
i zaczął wymyślać plan przedostania się do budynku. Był przecież sam, a „ich”
było dziewięciu. Ale czy to stanowiło problem dla demona? Zdecydowanie nie,
Deidara jednak obawiał się, że w środku może być „ich” o wiele więcej.
- Jeżeli w środku jest „ich”
więcej, a z pewnością tak właśnie jest, to mogę mieć problem z poradzeniem
sobie z nimi wszystkimi. Przydałoby mi się jakieś wsparcie…
Na
szczęście, dla Deidary, powoli zaczynało się ściemniać. W nocy będzie miał
znaczną przewagę nad przeciwnikiem. Będzie musiał jakoś zwabić ich w głąb lasu
i tam się ich po cichu pozbyć. Później uda się z powrotem do budynku, z
pewnością będzie tam czekało więcej nieprzyjaciół, więc będzie musiał walczyć
również z nimi. Następnie przedostanie się do środka budynku i postara się znaleźć
Selima. Przy okazji unieszkodliwi wszystkich napotkanych wrogów. Na chwilę
obecną musiało mu to wystarczyć. Gdy już znajdzie panicza będzie się
zastanawiał jak bezpiecznie go stąd zabrać. Nie pozostawało mu nic innego jak
powoli zacząć wcielać swój plan w życie.
Demon
ostrożnie zbliżył się do strażników stojących najbliżej drzew, złapał jednego z
nich, ale w taki sposób, by inni to zauważyli, i zaczął uciekać w głąb lasu.
Nieco dalej, pomiędzy drzewami znalazł jakąś pieczarę, była świetnym miejscem
na ukrycie ciał prześladowców.
Stanął na
skraju jaskini i odwrócił się w stronę, z której przybiegł. Zrobił to dosłownie
w ostatniej chwili, gdyż nadbiegli właśnie sprzymierzeńcy jego zakładnika.
- Kim jesteś i czego tu szukasz?
- Przyszedłem po swojego panicza.
- Hahaha Myślisz, że Ci go tak po prostu oddamy?!
- Przypuszczam, że nie będziecie stawiali zbyt wielkiego
oporu. A nawet jeśli, to nie odniesie to żadnego skutku.
- Jesteś sam, nic nam nie zrobisz.
Deidara
powoli zaczynał tracić cierpliwość. Żeby udowodnić, że stanowi dla nich
zagrożenie skręcił kark swojego zakładnika. W lesie rozległ się dźwięk łamanych
kości i krzyk. Po chwili znowu było cicho.
- Jeżeli nie zejdziecie mi z drogi, czeka was taki sam los.
- Myślisz, że nas tym przestraszysz?
- Miałem taką nadzieję, ale skoro to nie zadziałało to was
po prostu zabiję, jednego po drugim. Nie przeszkodzicie mi w odnalezieniu
panicza.
- A co jeżeli okażemy się być na tyle silni, że sobie z nami
nie poradzisz?
- Tym bym się na waszym miejscu nie martwił. Jestem o wiele
silniejszy niż się wydaje więc nie będę mieć problemu z pokonaniem kogoś
takiego jak wy.
- Argh Mam Cię dosyć. Zamknij się i idź sobie albo Cię zabiję.
- Jedynym, który może zginąć w tym starciu, jesteś Ty.
W tym
momencie mężczyzna nie wytrzymał. Na oślep rzucił się w kierunku Deidary.
Próbował dźgnąć go nożem, ale oczywiście demon był szybszy i uprzedził go. Już
drugi z prześladowców Selima dołączył do pierwszej ofiary lokaja.
Pozostałe
Wilki zaczynały się bać Deidary. Wydawało im się, że jest jakimś potworem. Nie
wiedzieli przecież, że lokaj jest demonem.
- I co powiecie na to? Nadal się mnie nie boicie?
- Teraz… teraz przestaje mi się to wszystko podobać. Kapłan
nic nie wspominał o piekielnie silnym lokaju. To wszystko jest jakieś
nienormalne…
- Na tym świecie nic nie jest normalne. Ale skoro aż tak Ci
to przeszkadza to mogę ukrócić Twoje cierpienia i Cię zabić.
- Zostaw mnie w spokoju, Ty psychopato!
To
wyprowadziło demona z równowagi. Zanim Wilk się obejrzał lokaj stał już tuż za
nim powoli wbijając mu palce w gardło. Mężczyzna nawet nie zdążył spróbować się
wyrwać, po chwili było już po wszystkim. Teraz lokaj postanowił po kolei
wykończyć ich wszystkich. Irytowali go i przeszkadzali mu w dotarciu do jego
ukochanego panicza. W całym lesie było słychać krzyki, przypominające wycie,
pełne bólu. Zwierzęta uciekały w popłochu na widok wściekłego Deidary.
Wilki
znajdujące się koło Selima zastanawiały się od czego zacząć. Chcieli zadać
chłopcu jak najwięcej bólu nie zabijając go przy tym. Nawet gdyby chcieli zabić
go już teraz to nie mogli tego zrobić.
Dei cały czas zastanawiał się
nad tym jakie są szanse, że ktokolwiek przyjdzie mu z pomocą. Powoli wracał do
kryjówki Wilków uważnie rozglądając się na każdym kroku. Tamtych strażników
zabijał tak głośno, że z pewnością przed wejściem do budynku było ich już dwa
razy więcej.
Gdy lokaj dotarł na miejsce nie
zobaczył nikogo. Uznał to za podstęp więc obszedł cały budynek dookoła
wypatrując nieprzyjaciół. Po przeciwnej stronie od wejścia zauważył kilki
martwych już strażników. Nie zdążył się nawet zastanowić kto mógł ich zabić, bo
z cienia wyszedł nagle jakiś mężczyzna. Deidara od razu wyczuł, że to demon.
Jednak nie miał on wrogich intencji więc Dei miał zamiar wykorzystać jego pomoc
przy odbiciu panicza.
- Kim jesteś i co tu robisz?
- Czekałem na Ciebie, Dei, gdy ci durnie rzucili się na
mnie. Zabiłem ich i postanowiłem ukryć się w cieniu do czasu, gdy się tu
zjawisz.
- Nie znam Cię, ale Ty mnie chyba tak. W każdym bądź razie,
teraz nie ma czasu na przedstawianie się sobie, załatwimy to kiedy indziej. Teraz
musimy odnaleźć panicza i zabrać go stąd jak najszybciej.
- Masz rację. Selim jest bardzo delikatnym dzieckiem. Jeżeli
szybko go stąd nie zabierzemy może to mieć na niego zły wpływ.
- Wystarczy tego gadania. Chodźmy już.
- Zrobiłeś się strasznie nerwowy, Dei~ Kiedyś taki nie byłeś…
*skaczę z gadości* nareszcie. nawet nie wiesz jaką mi przyjemność sprawiłaś zwłaszcza jak czytałam co Dei wyczyniał z porywaczami ^^ No no czyżby jakiś stary przyjaciel deia lub kochanek ? :D czekam na next ^^
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że komuś chce się to jednak czytać i komentować ^^ Zastanawiałam się, czy nie pominąć tego co Dei z nimi robił, ale stwierdziłam, że najwyżej zryję komuś psychikę XD Sama jeszcze nie wiem XDDD Mówiłam Ci, że dodam nowego demona. Jest, nie wiem jeszcze co on tu będzie robił, ale coś będzie musiał XD
UsuńMówiłaś mówiłaś ^^. Mi się zawsze będzie chciało bo jak czytam to co napiszesz to jakoś tak uśmiech sam mi na twarz wpływa ^^ Mi nie zryjesz psychy bo za późno już nato bardzo się cieszę że dałaś ten opis ^^
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć :D Hahah No jeszcze zobaczymy XD
UsuńRobi się ciekawie :D
OdpowiedzUsuń